Ostatnio działo się tak wiele, że brakowało czasu, aby przysiąść i zacząć pisać Blog. Ale już się poprawiam.
Szkoła rozpoczęła swoją działalność prężnie, szybko i z takim rozmachem, że aż sama jestem zdziwiona. Planowałam zacząć powoli, delikatnie, a po miesiącu od wznowienia działalności okazało się, że muszę prowadzić ostry grafik, bo brak mi czasu nawet na zjedzenie obiadu.
(z tego miejsca dziękuję moim wspaniałym klientom ze starej szkoły, którzy gdy usłyszeli, że wracam “na jasną stronę mocy” zaczęli mnie polecać swoim znajomym. Baaardzo dziękuje i obiecuje wspólne ognisko, gdy będę miała swój, prywatny, jedyny w swoim rodzaju plac! )
Czasem dalej pojawia się zwątpienie. Jestem kobietą, rządzą mną emocje (wszędzie- ale poza pracą) , więc jakby nie patrzeć mam do tego prawo.
Ostatnio, na pewnej grupie pojawiło się pytanie, na które każda grupowiczka miała sobie odpowiedzieć. Brzmiało ono:
Po co prowadzisz swój biznes?
Zapewne nie ja jedna, ale musiałam przysiąść i zastanowić się nad odpowiedzią na to pytanie. To co było jasne to Psy. Kocham psy. Nie jestem “fanatyczką i miłośniczką” żadnej rasy, bo każda jest ciekawa, interesująca i wspaniała- każda na swój sposób. To co chciałam robić w swoim życiu, to odkrywać na nowo, każdego dnia ich psychikę, podejście do życia… Wszystko to co mam obecnie. Jednak, gdy zastanowiłam się głębiej nad tym pytaniem okazało się, że nie tylko Psy i praca z nimi jest główną moją motywacją do działania.
I tak. Kocham sport psi, kocham psy pracujące, uwielbiam szczęście moich psów, gdy wiedzą, że jest ktoś, kto je rozumie… Ale to nie wszystko.
Chodząc na szkolenia mam okazję obcować z wspaniałymi ludźmi. Pokazać i odkrywać z nimi zwariowany, zwierzęcy świat. Ale odkrywać również ich samych… przed nimi samymi.
Tak było na szkoleniu na przykład z Arą (imię zmienione). Była Bernardynką, mieszkającą w domu ze swoimi ludźmi. Młodą bernardynką, mającą baaardzo dużo energii. Była 70 kg sunią. Piękny pies prawda? Tylko jej właścicielka miała troszkę ponad 40 kg, była niska i bała się swojego psa. Zostałam wynajęta, aby nauczyć psa posłuszeństwa (cyt. dosłowny). Na trzeciej godzinie szkoleniowej, gdy przerwałyśmy na kawę właścicielka otworzyła się na tyle, aby stwierdzić, że problemem jest to, że ona się psa boi. To był problem. Nie waga psa, nie jego rozmiar. Wtedy nastała zmiana. Zamiast szkolić przez pozostałe godziny bawiłyśmy się z psem. Owszem, komendy były przyswajane, luźna smycz została przerobiona. Ale teraz, gdy je odwiedzam, to nie ma strachu w oczach właścicielki i nerwowego psa. Jest zrelaksowana Aza i jej właścicielka przygotowująca kawę, bez ryzyka oparzenia.
Przypomniał mi się również “głupi pies, Gejzer”. Gejzer miał w sobie bardzo dużo z owczarka niemieckiego- śmiem twierdzić, że nawet wszystko, poza stojącymi uszami. Psem sąsiadów, których psy miały rodowody, ale wystawy są głupie. Kiedy go poznałam miał 7 miesięcy, zagryzał kaczki, kury, no i bał się krów. Był dokładnym zaprzeczeniem psa mieszkającego na wsi, “ale żona się uparła, aby go mieć”. Często pracuje na wsi, więc nie było to dla mnie dziwne zlecenie 😉 Pracowałam z właścicielką Gejzera. Szkoliłyśmy go w posłuszeństwie, miał wyrobione awaryjne odwołanie… jednak cały czas był problem z tymi “obowiązkami psa wiejskiego”. Na szóstej godzinie szkoleniowej, gdy robiłyśmy rozpiskę “dnia psa” okazało się, że jest możliwość, aby pies był z jednym z właścicieli cały dzień. Był jeden problem. Musiałby nie jeść, nie gryźć zwierzaków, a pomagać…
Gejzer był dla mnie mobilizacją, aby dalej się rozwijać. Dzięki niemu poszłam ze swoim psem, aby poćwiczyć pracę pasterską (podstawy szkolenia miałam już wcześniej, ale odświeżyć trzeba było). Jaki jest tego efekt? Szkolenie zostało wydłużone, ale teraz Gejzer od rana pracuje razem ze swoim panem pomagając mu przy kaczkach, krowach i reszcie zwierząt, a wieczorem idzie na spacer ze swoją Panią- I nikt mu nigdy nie powie, że jest wiejskim burkiem.
Trzeci przykład- typowo miejski- to Dingo. Mały grzeczny psiak, z lękiem separacyjnym. Typowy mały terier- bardzo aktywny, który mimo tego, że jest mały, to nie chce być psią przytulanką. Psiak drapał w drzwi, piszczał, gdy zostawał sam… NA czwartej godzinie szkoleniowej poruszyłam jednak temat emocji w szkoleniu. To znaczy? To znaczy tyle, że jeśli mówimy “dobrze”, “super”, to musimy się cieszyć, jak jakby cały świat właśnie proponował nam to co najlepsze. Serio. Pies potrafi pracować nie za smaczki, nie za nagrody, a po prostu za samą naszą radość! Ale jeśli mówimy to “dobrze” tak jak by nic się nie stało, jak by to coś było naturalne, a wręcz smutne, to pies nie będzie chciał pracować, nawet za smaczki. Porozmawiałyśmy chwilę, o tych emocjach, o tym, że czasem są pewne problemy w przeszłości, które zakrzywiają ten nasz “objaw radości”- przecież też mamy psychikę- jeśli ktoś nie cieszył się z nas, to jak my możemy cieszyć się z psa?
Ta lekcja skończyła się łzami. Bo coś pękło. Bo okazało się, że właścicielka psa była całe swoje życie odtrącana i jedyną osobą, która się z niej cieszyła i z jej sukcesów był jej partner. Niby zajmuje się psami…. A jednak to we właścicielu pękło coś, co hamowało naszą pracę.
Teraz Dingo jest aktywnym psiakiem, który pomaga innym, a przede wszystkim swojej Pani w otwieraniu się na świat. Czasem się spotykamy- na mieście, czy przy okazji zakupów w sklepie zoologicznym… Za każdym razem widzę, że Dingo i jego Pani cieszą się na mój widok- i to tak prawdziwie!
Właśnie dlatego to robię.
Dla błysku w oku, radości i czasem łez właścicieli. Dla zmęczenia po treningu. Dla szczęśliwych i spełnionych psów, które teraz odpoczywają pod moimi nogami, czekając na wieczorną porcję pieszczot.
Dla wstawania przed świtem, aby przywitać razem z nimi dzień na dzikim leśnym szlaku…
I wiem, że nigdy więcej nie zrobię sobie od tego przerwy. Niektórzy nie wyobrażają sobie życia bez adrenaliny. Ja bez psów, szkoleń i rozwoju na tej płaszczyźnie życia nie wyobrażam sobie siebie. Czuje się niekompletna.
Chciałabym z tego.miejsca podziękować Adze, która zadała to pytanie. Czy normalny człowiek by je sobie zadał? Robię to, bo robię. A prawda może być zupełnie inna.
Pozdrawiam!!