Czy jest coś przyjemniejszego, niż wspólny spacer?
Często moi znajomi, lub kursanci zadają mi pytanie, którą część pracy z psami lubię najbardziej. Praca węchowa? Zaprzęgi? A może posłuszeństwo?
Od lat, niezmiennie odpowiadam… Spacer. Gdybym miała możliwość spędzania tylko jednej godziny dziennie z psami, to zamiast ostrych treningów posłuszeństwa, wyprawy zaprzęgiem, czy innej formy sportu wybrałabym właśnie spacer. Nic nie może się z nim równać. Wspólne poznawanie świata, aktywność, możliwość zaspokajania potrzeb moich i psa… Wszystko opiera się na spacerze.
Za każdym razem, gdy wychodzę się przejść widzę przedstawicieli jednej z trzech grup przewodników z psem. Nie zawsze wszystkich, ale któraś z tych grup na pewno się pojawi.
Grupa pierwsza składa się z tych osób, które na szkoleniach zjadły zęby, lub intuicyjnie wiedzą czego ich pies potrzebuje (tak są tacy ).
Przedstawiciele tej grupy zwykle nie wiedzą, że ich obserwuję. Są zajęci poznawaniem świata ze swoim zwierzęciem. Uczą się od niego, a on od nich. Jest to coś pięknego. Jest to grupa, której spacery są przepełnione światłem, zapachem, zrozumieniem, emocjami… Ale również ciszą i radością. Oni już odkryli jak wyjść razem z psem i jak z niego czerpać pełną piersią!
Grupa druga składa się z osób, które władczo podchodzą do psa. Ich zwierzak nie jest przyjacielem. Ich psiak porusza się jak cień, załatwiając potrzebę fizjologiczną i drepcząc cichutko za swoim władcą, aby nie narobić sobie problemów.
W świecie tych spacerów nie ma światła, radości, zapachów. Obserwacja takich spacerów nie jest miła – zawsze wtedy jest mi… po prostu przykro.
Do tej samej grupy zaliczam “duchy” czyli właścicieli psów bez kontaktu. Taki duch porusza się trasą spacerową, gdzieś tam za nim, przed nim, lub obok niego biega pies, ale gdyby nie smycz, często wystająca jedynie z kieszeni, to nie wpadłbyś na to, że cokolwiek ich łączy. Na sam koniec spaceru… po prostu znikają. Taki spacer nie jest dla mnie spacerem, jest zabawą w unikanie- właściciel stara się unikać swojego zwierzaka jak może, a psiak unika smyczy jak ognia.
Jest jeszcze trzecia grupa.
Są to przewodnicy psów, którzy chcieliby wyjść na spacer i czerpać z niego pełną piersią, ale nie wiedzą jak. Możliwe, że nigdy nie spotkali na swojej drodzę przyjaciela- trenera, który wytłumaczyłby im jak zrozumieć psi język, jak otworzyć się na jego poznanie. Najczęściej pojawia się w nich frustracja, która może prowadzić do postaw skrajnych – albo czerpania wiedzy o psach z każdego możliwego miejsca i próbowanie każdej możliwej techniki na raz, albo załamania się i ucieczki. Taką ucieczką może być chęć oddania psa, albo wykorzystanie “obroży elektrycznej”, czy kolczatki… Przewodnicy z tej grupy wiedzą, że istnieją psie potrzeby, ale nie wiedzą jak je zaspokoić.
Ten materiał powstał właśnie dla nich. Za każdym razem, gdy widzę przedstawiciela takiej grupy mam ochotę podbiec, przytulić go i powiedzieć, że będzie dobrze. Napisanie tej książeczki jest dla mnie właśnie takim przytuleniem!
Chcę ci pokazać, że będzie dobrze, przyjacielu!
To Książka dla CieBie!!
Dlaczego pies ciągnie na smyczy?
Czym jest spacer?
Czy socjalizacja jest potrzebna?
Kiedy wyjść po raz pierwszy ze szczenięciem?
Czy pies może jednocześnie ciągnąć na treningu i spokojnie spacerować na luźnej smyczy?
Czym jest spacer równoległy i jak go przeprowadzić?
Na te i wiele, wiele innych pytań odpowiadam na łamach pierwszej książki!