Uwaga! Post o dzieciach i zwierzętach…
Wiecie jakie zwierzątko jest na tym zdjęciu?
To Chełbia Modra. Popularna “Meduza” którą spotykamy na plażach Bałtyku.
Intryguje mnie od zawsze ten zwierzak. Uwielbiam patrzeć na niego w wodzie- każda z nich wydaje się mieć własną barwę… Coś pięknego.
W sobotę miałam okazję razem z Moniką z @plastykakreatywna (Monia, dziękuję za użyczenie zdjęcia.
Jak zwykle sama nie zrobiłam.
) podziwiać je na plaży na Gdańskich Stogach.
Jak zwykle oczarowały mnie swoimi kolorami.
A skoro oczarowały mnie, to i moją córkę…
Tak to działa w tym wieku.
Jedną z wyrzuconych na brzeg meduz wziełam na ręce, razem z piaskiem na którym leżała i pokazałam ją Jagodzie.
-Jaga. To Meduza. Takie zwierzątko. Jest cacy.-tu dałam jej dotknąć glutka delikatnie, aby go nie rozerwała- Jest malutka, musi wrócić do domu.- po czym poszłyśmy włożyć meduzę spowrotem do wody.
Jagoda ucieszyła się, że zwierzątko jest w domu, po czym pobiegła pokazać mi kolejną Chełbię, która wypadła z wody.
Przez większość czasu, który spędziłyśmy nad wodą Jaga “ratowała meduzy”.
Na koniec wziełam Ją na ręce i weszłam do wody, aby mogła zobaczyć ich barwy tak jak Ja. Od góry. To, że poruszają nimi fale, to że ich krawędzie wyglądają jak krawędzie firanki… Pisk radości które wydało dziecko było czymś wspaniałym.
I tak. Wiem, że jej praca nie miała sensu. Wiem, że większość tych meduz była już martwa, a wrzucanie ich do wody jest bezcelowe.
Tylko Jagoda ma niecałe dwa lata i nie muszę jej jeszcze tłumaczyć tego, że one podpływają do brzegu, aby się rozmnożyć, po czym umierają.
Muszę jej wytłumaczyć, że niezależnie od tego z jakim zwierzątkiem ma kontakt trzeba być dla niego dobrym, nie męczyć go, dbać.
Nawet jeśli jest to Meduza.
Bo to ode mnie, nie od nauczycielki w przedszkolu, nie od Pani od Biologii w Szkole Podstawowej będzie zależało to, jak będzie postrzegała zwierzątka.
Nawet nie od niej samej. Bo ona sama może się wiele nauczyć, ale nie zawsze tego co dobre.
Dziecko chce się bawić. Chcę testować. Chcę eksperymentować. Uczy się w ten sposób tego gdzie są granice, a My Mamy mamy mu w tym pomóc. Bo My już wiemy gdzie one są.
Obok Nas były dzieci, których Mamy piszczały na widok tych zwierzątek. Jedna z Pań pozwoliła swojemu dziecku niedużo starszemu od Jagi na rozdeptywanie meduz i rozgrzebywanie ich grabkami “bo to brzydki i oślizgły glut”.
Takim podejściem możemy nauczyć dziecko że jeśli zwierzę jest brzydkie to można je udeżyć, zbić, a nawet zabić… A przecież nie o to nam chodzi, prawda?
Moje dzieci mają kontakt z różnymi zwierzakami… Ale nie same. Są na to zbyt młode, nie wiedzą jeszcze gdzie jest granicą, której nie można przekroczyć, bo spowoduje to dyskomfort dla psa, kota, królika czy innego zwierzęcia.
Dlatego stoję z boku i uczę.
Pokazuje.
Obserwuję..
Bo jeśli moje dziecko będzie krzywdziło zwierzaki, czy innych ludzi, to właśnie dlatego…
Bo Meduza jest brzydka, wiec można ją rozdeptać.
Bo pies jest kulawy, więc można go uderzyć.
Bo kot jest ślepy, więc można go podduszać.
Bo koleżanka w szkole jest brzydka, biedna, ma niemodne zabawki, więc można… Dopowiedzcie sobie sami.
Empatia.
Bliskość z naturą.
Radość.
Umiejętność pomocy bliskim i słabszym.
Życzę Wam abyście byli rodzicami, którzy znają granice.
Trzymajcie się